Przyjaciół warto mieć, ale jeszcze lepiej jak się ma swoje interesy. Przecież to widać jak na dłoni. Dopóki nie pyskowaliśmy, nie stawialiśmy się, nie walczyliśmy o swój interes, mieliśmy znakomitą prasę zagraniczną. Polska godna naśladowania, Polska znakomity partner do rozmów. A co to za partner, który na wszystko się zgadza i jeszcze dziękuje za najgorsze świństwa? To jest dokładnie taka sama sytuacja jak u dzieci w klasie podstawówki. Jak jest jedno dziecko w klasie, które daje się bić, to będzie bite. Ale jeśli w którymś momencie postawi się, to choćby do tej pory było lubiane (za to że pozwala się na sobie wyżywać, bo powiedzmy sobie szczerze - dzieci ofiary przemocy szkolnej są lubiane za to, że można je lać bezkarnie), będzie śmiertelnie znienawidzone. Bo to dziecko ma dawać się bić, a nie mieć możliwość postawienia się przeciwnikom. Dlatego teraz z nami się walczy i wszyscy się obrażają, bo to nie tak miało być... Następna sprawa, żeby nie było że jestem stronniczy. Jeśli ktoś myśli, że Amerykanie nas bezgranicznie uwielbiają za to, że stawiamy się Niemcom czy Rosjanom, jest w błędzie. Jak się trafi okazja, to nasz największy sojusznik zza oceanu też nam da publicznie na arenie międzynarodowej plaskacza. Po prostu jeśli my sami nie każemy się szanować, to nikt nie będzie nas szanował. Nie ma takiego obowiązku, jeśli dany kraj daje się wykorzystywać, to będzie wykorzystywany. Jeśli pozwala się bić, to będzie bity czy to przez wroga czy przez sojusznika. W polityce i dyplomacji nie ma miłych i sympatycznych gestów, są interesy i ciągła walka o bycie lepszym. Inna sprawa jest taka, że w sojusznika czy partnera można uderzyć jeśli się ma problemy wewnętrzne. Dlatego prezydent Francji tak nas publicznie szkaluje, bo sam ma kłopoty wewnętrzne z którymi sobie na radzi (jak się ma poparcie społeczne rzędu 20%? U nas Kaczyński w najgorszych momentach miał 25-30% pisowskiego elektoratu po swojej stronie).