Radio Rekord Radom 29 lat z Wami Radio Rekord Radom 29 lat z Wami
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjEiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjEiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=

"Jabłko to symbol zgody i pojednania"

Mirosław Maliszewski, poseł V, VI, VII kadencji, przewodniczący Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, prezes Związku Sadowników Rzeczypospolitej Polskiej, kandydat do sejmu z listy PSL.

Od 10 lat jest Pan posłem, ale także rolnikiem i sadownikiem, czyli taki "swojski chłop". Można tak o Panu powiedzieć?


- Mam nadzieję, że nie straciłem nic ze swojego pochodzenia. Cały czas prowadzę gospodarstwo. Pochodzę z podgrójeckiej wsi. Cieszę się, że jestem rolnikiem, to mi pozwala na kontakt z rzeczywistością i mieć cały czas poczucie, że jestem zwykłym obywatelem. Przez te 10 lat miałem okazję przenosić swoje doświadczenia na poziom parlamentu, a z kolei w parlamencie wykorzystywać swoje doświadczenie rolnicze. Dzięki temu wiem, czego potrzeba takim ludziom jak ja, zwykłym mieszkańcom polskiej prowincji, prowadzącym normalny tryb życia.

Czyli czego potrzeba mieszkańcom wsi?

- Przede wszystkim trzeba dać szansę rozwoju. Polska wieś to nie tylko dopłaty bezpośrednie i możliwość przetrwania, ale polska wieś ma przed sobą perspektywę rozwojową, w każdej dziedzinie, czy to jest produkcja zwierzęca czy roślinna. Środki pomocowe z UE pozwoliły w ubiegłej kadencji wielu gospodarstwom rozwinąć się, stać się konkurencyjnymi na rynku. Tak też jest w nowej perspektywie, tych pieniędzy pomocowych jest dosyć dużo, więc jest szansa, że te gospodarstwa będą się dalej rozwijały. Ważne jest też, że cały biznes wokół rolnictwa, a więc firmy przetwórcze, czy transportowe, dzięki dobrze funkcjonującemu rolnictwu miały szansę przetrwać i zarabiać pieniądze. W naszym regionie wielki przemysł w zasadzie upadł, więc także ta obsługa rolnictwa ma niemałe znaczenie. Dobry byt rolnictwa, to jest także dobry byt wielu firm.

„Wsi wesoła, wsi spokojna” pisał renesansowy poeta. Czy dzisiaj, w związku z transformacją terenów wiejskich, rozwojem gospodarstw, ta taka tradycyjna, swojska, idylliczna wieś zanika?

- Są różne wizje, jak ma wyglądać polska czy europejska wieś. Jedni mówią, że to ma być tylko rezerwat przyrodniczy, ludzkich zachowań, ostoja tradycji. Ma nie być na niej nowoczesności. Z drugiej strony mówi się, o tym, że wieś musi produkować żywność, ona ma zapewnić samowystarczalność mieszkańcom Polski i innych krajów UE oraz dostęp do relatywnie taniej żywności. Oba te elementy trzeba połączyć. Stąd system dopłat bezpośrednich, który pozwolił wielu gospodarstwom przetrwać. Te gospodarstwa uzyskują dofinansowanie i mogą nawet nie zmieniać swojego charakteru. Mogą być taką sielską polską wsią, ale musi być także dodatkowe źródło dochodu dla tych ludzi. Nie da się tylko wyżyć z tego, że ma się stare gospodarstwo, stare jabłonki a przy nich biegające kury i kilka świnek. Do tego potrzebne jest inne źródło dochodu. Dlatego tworzymy warunki do tego, żeby na obszarach wiejskich rozwijała przedsiębiorczość, nie w samej produkcji rolniczej, ale przedsiębiorczość związana z usługami dla rolnictwa. Tworzenie nowych miejsc pracy, jak również warunków, żeby ci, którzy się decydują opuścić wieś, mogli podjąć pracę w dużych miastach. Drugi obraz polskiej wsi to wsi nowoczesnej, która ma produkować wydajnie, a żywność ma być konkurencyjna. Ma spełniać światowe wymagania pod względem bezpieczeństwa, ale z drugiej strony ma być tania, bo ma wygrywać z  żywnością z innych krajów. Dzisiaj polska wieś to połączenie konserwatyzmu z nowoczesnością. Na wsiach widzimy wciąż stare domy i ludzi w nich mieszkających, i nie ma w tym nic złego, to też jest obraz polskiej wsi, ale widzimy także dynamicznie rozwijającą się wieś.

Jednak sporo osób ucieka ze wsi, jak ich zatrzymać albo zachęcić, żeby wrócili do swojej ziemi?

- Musimy zdawać sobie sprawę, że liczba tych, którzy pracują na wsi będzie spadać. Wydaję się, że nie ma potrzeby na siłę tych ludzi zatrzymywać. Jeżeli ktoś jest młody, zdobędzie wykształcenie i atrakcyjną pracę poza swoją miejscowością, to nie ma w tym nic złego. To jest naturalne. Gorzej by było, gdyby nie było alternatywy dla młodych ludzi. Gdyby byliby skazani na to, aby być na wsi i klepać biedę. Nic na siłę, sami ludzie muszą podejmować decyzje, co chcą dalej robić. Dobrze wiemy, że w życiu najlepiej udaje się nam to, co lubimy robić. Natomiast ci młodzi ludzie, którzy chcą pozostać na wsi i prowadzić dalej gospodarstwo też mają warunki i możliwości do tego, aby to gospodarstwo unowocześnić, produkować i wygrywać międzynarodową konkurencję. W tym jesteśmy nieźli, bo jak popatrzymy na wyniki w handlu zagranicznym polską żywnością, to one z roku na rok rosną, a ten dział w narodowej gospodarce ma ogromne znaczenie.

To prawda. A jest Pan człowiekiem mocno stąpającym po ziemi?


- Tak mi się wydaje. Ja po każdej wizycie w sejmie, wracam do domu i analizuję, co w moim gospodarstwie się wydarzyło i co trzeba zrobić, żeby ono przetrwało. To nie jest tak, że jestem wyizolowany i siedzę cały tydzień w Warszawie. Każdego dnia mam kontakt z rzeczywistością, a ten kontakt jest tym większy, że odbywam masę spotkań w terenie. Nie zajmuję się tylko tworzeniem prawa, ale jeżeli to prawo już powstaje, to jeżdżę w teren i mówię ludziom, jak skorzystać z tego prawa, aby żyło im się lepiej.

Czego nauczyła Pana praca na roli i praca jako sadownika?

- Cieszę się, z tego, czego nauczyłem się w swoim gospodarstwie i tego, czego nauczyli mnie rodzice, a więc: pracowitości, otwartości, ale też znajomości rynku i umiejętności kierowania ludźmi. To mi pozwala teraz w parlamencie, przez te 10 lat, a kilkanaście lat w tej misji publicznej, którą prowadzę, mieć zrozumienie dla potrzeb ludzkich. Znajdować metody zaspokajania tych potrzeb. Oczywiście w polityce mamy różnych ludzi, demagogów, populistów, ludzi twardo stąpających po ziemi, ekonomicznie dobrze wykształconych. Natomiast w rolnictwie nas nauczono jednego; żeby móc dalej iść, to trzeba zarabiać pieniądze, a żeby zarobić, to trzeba zakasać rękawy i ciężko pracować.

Jako, że jest Pan mocno związany z polską wsią, słyszy pan różne glosy. Z jakimi problemami ludzie borykają się na wsiach?

- Tych problemów jest co niemiara. Oczywiście pierwszy problem to jest opłacalność produkcji rolniczej. Zdarza się tak, że ludzie wspominają czasy komunistyczne, gdzie ceny były gwarantowane a dochodowość była zapewniona. Do tego nie wrócimy. Obaliliśmy ten ustrój w 1989 roku i żadne sztuczne sterowanie cenami nie może mieć miejsca. Wiemy, że to rynek kształtuje ceny. Oczywiście na ten rynek można oddziaływać także przez politykę państwową, wspierać rozwój gospodarczy, ale nie da się za produkty rolne uzyskać dobrej ceny, jeżeli nikt nie będzie chciał ich kupić. Dlatego trzeba je produkować według potrzeb i wymagań konsumentów, przetwarzać, umiejętnie nimi handlować, pobudzać pobyt na te produkty, tak, żeby konsumenci chcieli kupować - to jest właściwa droga. Rolnicy też muszą zacząć działać wspólnie, to nie może być tak, że jeden z drugim konkuruje. Trzeba wrócić do idei spółdzielczości grup producenckich, to daje pewną szansę utrzymania się na rynku. Warto też by było skorzystać z tych możliwości, które dzisiaj są, żeby rolnicy mogli też przetwarzać swoje produkty. Nie sprzedawać tylko mleka, ale zrobić z tego mleka śmietanę, masło, ser. Dzisiaj na rynku jest wyraźnie zapotrzebowanie na produkty regionalne. Na wsi jest również problem z przekazywaniem gospodarstw, bo coraz więcej młodych ludzi chciałoby zajmować się czymś innym niż produkcją rolną. Wiedzą, że to ciężka praca, więc tych ludzi też nie zatrzymujmy. Widzę ogromną przedsiębiorczość młodych, czego efektem jest liczba podmiotów gospodarczych, które funkcjonują w Radomiu i okolicach. Widać, że ci ludzie mają ambicję, chęć i są innowacyjni. Trzeba wesprzeć tego typu działania i wtedy będą powstawały dobrze prosperujące małe, średnie czy duże firmy.

Jak Pan widzi polską wieś - powiedzmy - za 10 lat?


- Widzę ją dobrze. Oczywiście ona będzie trochę inną niż ta, którą mieliśmy 10 lat temu. Ona się zmienia chociażby pod względem infrastrukturalnym. Wystarczy wyjechać z Radomia w którąkolwiek stronę i sobie przypomnieć jak te tereny wyglądały jeszcze 10 czy 15 lat temu. Dziury w chodnikach, dziurawe jezdnie, przystanki autobusowe w katastrofalnym stanie, brak kanalizacji. A dzisiaj widzimy, że ta wieś wygląda zupełnie inaczej. Nie mówię nawet o większych ośrodkach, gdzie są siedziby gmin. Na polskich wsiach mamy wyremontowane szkoły, są przedszkola, żłobki, ośrodki zdrowia, place zabaw, boiska, orliki, jest dobra komunikacja, infrastruktura, kanalizacja, dostęp do wody z wodociągów, a nie tylko ze zwykłej studni - takie zmiany widzimy. My jako politycy, posłowie musimy stwarzać warunki do rozwoju. Ten proces trwa powoli, ale on będzie kontynuowany. Ta wieś będzie coraz ładniejsza i nie musimy się absolutnie tego wstydzić. (...) Ja jestem też kibicem sportu, oglądam np. wyścigi kolarskie, które ładnie pokazują prowincję, czy to w Holandii czy we Francji. Kiedyś to była przepaść, między wyglądem polskiej wsi, a tej, która jest w tamtych krajach. Obecnie jak oglądamy Tour de Pologne to widzimy ładne dachy, posprzątane podwórka, kostkę brukową, ładne bramy, ogrodzenia, kwiaty w ogródkach. To jest bilans zmian w Polsce, które dokonały się w ostatnim czasie. Polska nie jest w ruinie, jest w rozbudowie. Odnosimy sukcesy gospodarcze, warto tego dopilnować i to też będzie moim zadaniem, żeby te sukcesy i wyniki w eksporcie przełożyły się jeszcze bardziej na dochody polskich rodzin. Te pieniądze nie mogą tylko trafiać do właścicieli firm, niezależnie czy to są Polacy czy ludzie z zagranicy, te pieniądze muszą trafiać w formule większego wynagrodzenia także do polskich rodzin.

Co najważniejsze jest dla Mirosława Maliszewskiego?


- Jakiś czas temu podjąłem się misji służenia ludziom. Może to zabrzmi irracjonalnie, ale każdego dnia o tym myślę, czy ja tych ludzi dobrze reprezentuję. Są takie momenty, kiedy przyjeżdżam do sejmu albo wyjeżdżam i widzę biało-czerwoną flagę na maszcie, to cały czas zadaję sobie pytanie: „Czy ja na pewno dobrze tych ludzi reprezentuję?” Taką myśl mam prawie codziennie. Do tej pory trzy razy startując w wyborach uzyskiwałem mandat i społeczny kredyt zaufania. Nie wiem czy tym razem się uda, ale to jest dla mnie ogromne zobowiązanie i jednocześnie wyzwanie. Cieszę się, jak jadę na polską prowincję i widzę nowe drogi, place zabaw itd. Cieszy mnie to, że mogłem się do tego przyłożyć i tak też traktuję swoją pracę w polskim parlamencie.

W miniony weekend rozdawał Pan jabłka na deptaku na Żeromskiego.


- Jestem prezesem Związku Sadowników Rzeczypospolitej Polskiej i praktykującym sadownikiem, więc naszą misją jest nie tylko produkcja i zarabianie pieniędzy - być może zabrzmi to zbyt patetycznie - ale my sadownicy jesteśmy zadowoleni, kiedy usłyszymy, że ktoś zjadł np. nasze jabłka. Rozdawałem jabłka pochodzące z mojego sadu. Tą akcją chciałem pokazać inny styl uprawiania polityki. Bardzo często widzimy, że polityka to wzywanie się do debat, oskarżanie się, straszenie, mówienie, że nikt nic nie zrobił. Ta polityka może wyglądać inaczej. Jabłko jest takim symbolem zgody, pojednania. My – sadownicy, ten owoc tak traktujemy, dlatego chciałem inaczej zrobić akcję wyborczą. Chociaż nie tylko ta akcja ma taki cel, bo rozdawałem materiały informujące, o tym jak się zdrowo odżywiać czy jak jedzenie owoców i warzyw wpływa na nasze zdrowie i wygląd. Chciałem pokazać inny sposób uprawiania polityki, a czy wyborcy do docenią – czas pokaże. Na deptaku doceniali to.

Jabłko to nasz rodzimy owoc

- To jest polski hit. Doceniają ten hit Rosjanie, Niemcy, Ukraińcy, Chińczycy, Wietnamczycy, Koreańczycy. Doceniają również Polacy, bo jedzą ich coraz więcej. Będę zachęcał do polskiego patriotyzmu gospodarczego. Myślę, że tych jabłek udało mi się sporo rozdać (kilka tysięcy kilogramów), co jest dla mnie dużą satysfakcją. Jak ktoś dostał jabłko, zjadł i poczuł jego smak to był raczej zadowolony, w tym trudnym okresie, kiedy każdy z wyborców jest poddawany presji kandydatów. To była taka chwila oddechu.

Rozmawiała Katarzyna Skowron.

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjMiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjMiIGRhdGEtcmV2aXZlLWlkPSI0NGIxNzY0MWJjOTg4OTU5NmEyZDdiN2ZkNTRiNWZlNSI+PC9pbnM+DQo=

#WieszPierwszy

Najnowsze wiadomości

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE1IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE1IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Najczęściej czytane

PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K
PGlucyBkYXRhLXJldml2ZS16b25laWQ9IjE5IiBkYXRhLXJldml2ZS1pZD0iNDRiMTc2NDFiYzk4ODk1OTZhMmQ3YjdmZDU0YjVmZTUiPjwvaW5zPg0K

Polecamy