Robert Prygiel, trener Cerradu Enei Czarnych Radom:
- Strasznie bolą takie porażki. Wyciągamy wynik w pierwszym secie z niemożliwego stanu z mistrzem Polski fantastyczną grą w zagrywce i bloku, mamy dwie piłki po swojej stronie i nie możemy skończyć seta. Na gorąco po meczu jest ogromny żal. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że dużo dołożyliśmy do tego, że ten mecz przegraliśmy niż ZAKSA go wygrała. Nie wiem czy to magia nazwy czy przestraszyliśmy się. W pewnych momentach wykonywaliśmy rzeczy nadspodziewanie dobrze. Zdecydowanie nasz najlepszy mecz w elemencie zagrywki - 14 zepsutych i 9 asów to bardzo dobry współczynnik. Bardzo dobre przyjęcie, ale niestety zaledwie 40 procent skuteczności w ataku. Nie da się bez ataku wygrać, tym bardziej, że ewidentnie ZAKSA z trudnych piłek nie ryzykowała, dawała nam grać. Często tych swoich szans, dość łatwych, nie wykorzystywaliśmy i to się niestety zemściło. Nigdy nie jestem zadowolony po porażce, ale dziś jestem bardzo zły, bo tak jak mówię, nie wykorzystaliśmy ogromnej szansy, po raz pierwszy od powrotu do PlusLigi wygrać z ZAKSĄ. Uważam, że równie dobrze w tym meczu mogliśmy prowadzić 1:0 i 2:0. Niestety, doświadczenie i spryt ZAKSY były górą nad tą naszą fantazją ułańską.
- ZAKSA to jedyny zespół, z którym do tej pory nie wygraliśmy w PlusLidze. Tutaj w Radomiu kiedyś prowadziliśmy 2:1 i 14:8 w czwartym secie, przegraliśmy 2:3, kiedy trenerem był Raul Lozano. Później, kiedy ja byłem trenerem w Kędzierzynie prowadziliśmy 2:1 i mieliśmy piłkę na 3:1, Bartek Bołądź nie skończył, mieliśmy również na 3:2 i też się nie udało. Nie możemy jakoś do nich się dobić. Nie ukrywam, że coraz bardziej mnie to już denerwuje.
- W środę zagramy z Katowicami, które są taką dziwną drużyną. Zagrali pięć spotkań i pięć tie-breaków. Mają niezły skład, w którym zaszło wiele zmian. Graliśmy z nimi dwa razy przed sezonem, raz wygraliśmy i raz przegraliśmy. Na pewno czeka nas trudny pojedynek. Jeśli zagramy tak, jak w niedzielę w elemencie zagrywki i przyjęciu oraz dołożymy do tego te dziesięć procent skuteczności w ataku, bo spokojnie nas na to stać, to myślę, że jesteśmy w stanie wygrać z Katowicami. To nie będzie łatwy mecz, ale musimy zrobić wszystko, żeby wygrać, bo jak widać liga jest pełna niespodzianek i wyniki są bardzo różne. Punkty są potrzebne jeśli chcemy awansować do ósemki, a takie mamy marzenia.
Bartosz Firszt, przyjmujący Cerradu Enei Czarnych Radom:
- Ta przegrana boli, zwłaszcza, że mieliśmy trzy sety stykowe i mogliśmy równie dobrze każdą z tych partii odwrócić na naszą korzyść. Niestety, taki jest sport. Czasami się przegrywa takie mecze. Trzeba wyciągnąć wnioski i wyjść z podniesioną głową. Zabrakło trochę szczęścia w niektórych sytuacjach. ZAKSA jest bardzo klasowym zespołem i oni takie końcówki potrafią grać i gratulacje dla nich.
- Wszedłem na boisko i robiłem swoje. Nie było jakiegoś większego stresu. Wiedziałem, że trener mi ufa i muszę to wykorzystać.
- Ta liga jest w tym roku jeszcze bardziej wyrównana niż w poprzednich latach. Tu naprawdę każdy z każdym może wygrać. Trzeba uważać na te teoretycznie słabsze drużyny, ale można też śmiało walczyć z zespołami teoretycznie mocniejszymi. Musimy pracować na treningach dalej tak jak pracujemy, a wyniki powinny same przejść.
Aleksander Śliwka, przyjmujący Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle:
- Bardzo ciężki, wyrównany mecz. Zawsze z moich wspomnień wynika, że przyjeżdżając do Radomia gra się ciężko. Jest głośno, gorąco, jest kapitalna atmosfera. Drużyna z Radomia zawsze ryzykuje na zagrywce. Wiadomo, że ta hala jest troszkę inna niż wszystkie, choć wiadomo, że to nie jest żadna wymówka. Na pewno jednak ten obiekt jest atutem gospodarzy, szczególnie w elemencie zagrywki. Kiedy gonili wynik, albo byli z nami na styku lub prowadzili, to właśnie dzięki mocnej zagrywce i to był element, którym naprawdę świetnie grali. Na szczęście my w najważniejszych momentach również dokładaliśmy swoją zagrywkę, która przesądzała o wynikach poszczególnych setów, z czego się bardzo cieszymy, bo utrzymaliśmy nerwy na wodzy i spokojnie dogrywaliśmy wszystkie sety. Może mieliśmy trochę szczęścia tak jak w pierwszym secie, kiedy po bloku Łukasza Kaczmarka piłka spadała wysoką parabolą i trafiła w sam narożnik boiska. Czasami szczęścia też trochę trzeba mieć i dziś to było po naszej stronie.
- Spodziewaliśmy się walki, oczywiście. Czarni co roku są drużyną, która bardzo mocno walczy o każdą piłkę. Myślę, że przy takim wsparciu kibiców, jakie jest w Radomiu nie da się nie walczyć. Nie zaskoczyli nas, bo wiedzieliśmy, że będą ryzykować na zagrywce. Wiedzieliśmy, że nasza linia przyjęcia była w tym meczu trochę zmieniona, bo nie było Pawła Zatorskiego, ale w najważniejszych momentach świetnie poradziliśmy sobie w tym elemencie, dlatego jesteśmy zadowoleni.
