I za każdym razem pobierane jest od nich placowe. Jednocześnie prowadzą biurokratyczną wojnę z władzami miasta o utrzymanie miejsca, z którego żyją. W piśmie do prezydenta czytamy:
„...Emeryci, renciści i bezrobotni, prosimy o pozostawienie nas w dotychczasowym miejscu. Dla nas bezrobotnych handel tutaj jest jedynym źródłem utrzymania, a dla emerytów i rencistów przynosi dodatkowy dochód przy zakupie drogich leków. Na tym odcinku, gdzie handlujemy nie ma zagrożenia dla przechodniów i kupujących. W każdym mieście w Polsce i w Europie są takie targowiska, gdzie handlują starymi rzeczami....”.
W odpowiedzi walczący o miejsca targowe dowiedzieli się, że w trosce o bezpieczeństwo i „wykazany przez prokuraturę fakt złej organizacji ruchu wzdłuż Potoku Północ” nie zezwala się na kontynuowanie sprzedaży na tym terenie. Trwają jednak rozmowy ze Spółką „Korej”, aby w miarę możliwości wyznaczono miejsca do handlu na dzierżawionym przez spółkę terenie.
Handlujący twierdzą jednak: „Od Spółki „Korej” otrzymaliśmy odpowiedź: - Nie mamy dla was miejsca, chyba że na dachu”.
Sprzedawcy dalej toczą bój o swoje miejsca, proponując kompromisowe rozwiązania. W kolejnym piśmie do prezydenta zaproponowali: „Zgadzamy się, że trzeba zadbać o bezpieczeństwo. Proponujemy postawienie znaku drogowego zakazu ruchu w czwartki i soboty od godziny 6:00 do 13:00”.
Odpowiedź jeszcze nie nadeszła.
Handlujący, z którymi udało nam się porozmawiać, podkreślają, że płacą placowe, więc miasto na nich zarabia. Inni zauważają, że jest to miejsce z tradycjami, mieszkańcy naszego miasta chętnie je odwiedzają od wielu lat. Jeżeli nawet Spółka „Korej” zaproponuje im miejsca do handlu na swoim terenie, to stawki tam są wielokrotnie wyższe, a ich po prostu na to nie stać.
Zapytaliśmy również osoby, które przychodzą kupić coś na pchlim targu. Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy przyznawali, że takie miejsce jest potrzebne i absolutnie nie należy go likwidować.
- Ja jestem radomianinem, mam 76 lat i przychodzę tu bardzo chętnie. Można tu za parę groszy kupić dobre, wartościowe rzeczy - przyznała pan Zdzisław.
- Jestem stałym bywalcem targu, można tu okazyjnie kupić tu ładne rzeczy – powiedział nam inny kupujący.
- Oczywiście, że takie miejsce jest potrzebne, zarówno dla jednej jak i dla drugiej strony. Zlikwidować to jest łatwo, a co ci ludzie mają później począć? – dodaje pani Zofia.
Takich opinii usłyszeliśmy bardzo wiele. W tym momencie wszyscy tam handlujący czekają na odpowiedź władz miasta. A co Państwo sądzą o pchlim targu przy ul. Rodziny Winczewskich? Czy miejsce to powinno zostać? Czekamy na komentarze.